MKS Trzebinia po wyjazdowej porażce z JKS Jarosław (0:2) trafił do strefy spadkowej grupy południowo-wschodniej III ligi piłkarskiej, bo zajmuje przedostatnie miejsce. Szansę wyrwania się w niej będzie miał w sobotę, 26 maja, bo podejmie Spartakusa Daleszyce, który także walczy o utrzymanie.
Sytuacja trzebinian jest bardzo trudna. Gdyby dzisiaj kończył się sezon, opuściliby szeregi trzecioligowców. Problemu nie rozwiązuje awans o jedno „oczko”, bo trzeba liczyć się z tym, że drużyna z 15. pozycji także zostanie zdegradowana. To dlatego, że w drugiej lidze do strefy spadkowej trafiła Wisła Puławy (województwo lubelskie), więc jeśli ona spadnie, zostanie terytorialnie przypisana w trzeciej lidze do grupy IV, w której występują zespoły z województw: małopolskiego, lubelskiego, świętokrzyskiego i podkarpackiego.
- Nie mamy już marginesu błędu – zwraca uwagę Mariusz Wójcik, trener trzebinian. - Do końca rozgrywek musimy przede wszystkim wygrywać.
Trzebinianie liczyli, że po porażkach z zespołami w górnej połówki tabeli, właśnie w meczach przeciwko sąsiadom, mającym jednak podobne cele, zaczną zwyciężać. Tymczasem bilans nie jest zbyt imponujący, bo - po wygranej w Krośnie nad Karpatami (3:1) - potem był bezbramkowy remis na własnym boisku z Unią Tarnów i teraz porażka w Jarosławiu, na boisku ostatniej drużyny w tabeli.
- Sześć punktów w dwunastu meczach nie daje nam powodu do dumy – podkreśla trener Wójcik. - Jednak każda seria, nawet ta najgorsza, musi się kiedyś skończyć. Oby to było w najbliższym spotkaniu przeciwko Spartakusowi.
Po wygranej w Krośnie wydawało się, ze trzebinianie wreszcie strzelecko się odblokowali. Tymczasem mecz w Jarosławiu pokazał, że ze zdobywaniem bramek wciąż mają kłopot. W zespole brakuje rasowego snajpera. - Mateusz Stanek w każdym meczu wykonuje sporo czarnej roboty, choć może od napastnika wymagałoby się goli. Z kolei Kacper Sołtys leczy kontuzję. Szukam różnych rozwiązań personalnych – podkreśla trener Wójcik. - Nie mamy innego wyjścia, jak rozłożyć skuteczność na zespół. To dla rywali będzie trudniejsze do rozszyfrowania.
Trzebiński szkoleniowiec ma świadomość, że na skuteczność nie ma idealnej recepty. Przecież w futbolu gole potrafią padać z niczego, a zawodnicy marnują wyborne okazje. Właśnie taki scenariusz trzebinianie przerobili w Jarosławiu. - Mieliśmy dwie idealne pozycje do objęcia prowadzenia. Gdyby udało nam się zdobyć gola, pewnie moglibyśmy potem szukać szczęścia w kontrach – analizuje trener Wójcik. - Tymczasem straciliśmy dość przypadkowego gola i to rywale lepiej się po nim prezentowali.
...