MKS Trzebinia – Siersza – Halniak Maków Podhalański 1:0 (1:0)
Bramka: 28. Rolka
MKS: Gielarowski - Juraszek, Sieczko, Kowalik, T. Szczepanik - P. Szczepanik, Lickiewicz (86. Wojdyła), Rolka (71. Ołownia), Kowalik - Smoleń (76. Czyszczoń), Pająk (62 . Giermek).
W sobotę zółto-czarni pokonali na własnym obiekcie Halniaka Maków Podhalański 1:0 po bramce Dominika Rolki w 28. minucie. Było to szóste zwycięstwo z rzędu podopiecznych Roberta Moskala. Trzy punkty nie przyszły jednak trzebinianom łatwo mimo tego, że 85. minut grali w przewadze jednego zawodnika. Czerwień ujrzał jeden z gości, który nieprzepisowo powstrzymał wychodzącego na czystą pozycję Smolenia. MKS miał przewagę niemal przez całe spotkanie, ale mądrze grający w defensywie goście, a przede wszystkim golkiper z Makowa dobrze radzili sobie z atakami miejscowych. Także goście kilkukrotnie postraszyli kibiców z Trzebini, na szczęście Gielarowski zachował czyste konto.
Na początku meczu z dobrej strony pokazał się Sławomir Smoleń. Najpierw po faulu na nim, z boiska wyleciał jeden z makowian, później po podaniu od Pawła Szczepanika uderzył ładnie, ale obok słupka. W 28. minucie wysoką, przekątną piłkę w pole karne posłał Lickiewicz, tam świetnie odnalazł się Rolka i głową posłał piłkę do siatki. Wydawało się, że teraz miejscowym będzie łatwiej i kolejne bramki są kwestią czasu, niestety do przerwy nic nic już do siatki nie wpadło, chociaż próbował Juraszek (rzut wolny) i Kowalik zza pola karnego. Ten ostatni miał tuż przed zakończeniem pierwszej odsłony dobrą sytuację, ale uderzył obok słupka.
Drugą połowę Trzebinia otworzyła z impetem. Szczescia próbowali Kalinowski (główka), Kowalik (kąśliwe uderzenie), Rolka (w boczną siatkę) i Sieczko (huknał metr nad poprzeczką). Później coraz śmielej zaczęli sobie poczynać goście, którzy postawili wszystko na jedną kartę i groźnie kontrowali. Najbliższy strzelenia bramki był jednak Smoleń. Napastnik MKS-u przejął w polu karnym piłkę po centrze z lewej strony Pawła Szczepanika, uderzył, a futbolówka odbita od jednego z obrońców sprawiła dużo problemów strzegącemu światyni Halniaka golkiperowi. Z drugiej strony też było ciekawie. przyjezdni wyprowadzali szybkie kontry, ale częśto zawodziło ostatnie podanie. Na dziesięć minut przed końcem mogło być po meczu. Kowalik popędził prawą stroną i kiedy był w pobliżu linii końcowej wycofał do wbiegającego w pole karne Lickiewicza, ten trafił jednak w bramkarza. W końcówce na boisku pojawił się Wojdyła, który próbował torchę namieszać, ale czegoś brakło.
Goście zasłużyli jednak na pochwałę za niezwykłą ambicję, grając w dziesięciu niemal przez cały mecz próbowali atakować, ale to Trzebinia była w tym dniu lepsza i zaśłużenie odniosła zwycięstwo.
Więcej na temat meczu na portalu tygodnika Przełom - kliknij tutaj
Galeria z meczu - kliknij tutaj
